wtorek, 22 stycznia 2013

Od Saturna

Szedł sobie na obchód, jako samiec Alfa musiał, do niego należał ten obowiązek by patrolować granice terytorium, w razie czego wzywać wilki i ruszać na atak.
Oczywiście poszerzanie terytorium tez się w to wliczało, ale mieliśmy tego na razie tyle hektarów że starczy, póki sfora bardziej się nie rozrośnie.
Nagle wpadłem na coś, raczej kogoś... mały wilczek, a może pies? Nie przepadałem za psami, ale niektóre wilczyce płodziły z nimi młode więc... czasem zdarzały sie takie właśnie wilki. Obwąchałem go i słysząc że chciałby dołączyć zaśmiałem się.
-Co nie masz domu? Skądś to znam... no śmiało.. chodź... tylko trzymaj się mnie, ok?-uśmiechnąłem się, nie miałem serca pozbawiać go szansy na nowy dom więc sie zgodziłem na to. Widziałem, że jest wycieńczony, ledwo przebierał łapami zza mną więc zatrzymałem sie, był już dużym szczeniakiem ale ja nie byłem znowu taki słaby, chwyciłem go za kark jak Glimmer chwytała swoje szczenie i pobiegłem zwinnie do sfory. Wszedł em na polane akurat gdy Axel z Haresem wrócili. Zatrzymaliśmy się, obydwoje mieliśmy wilki w pyskach.
Usłyszałem ryk śmiechu Elektriki która zwijała się na trawie ze śmiechu. Puściłem Aki'ego i mruknąłem przywołując ja do porządku a ona chichocząc podeszła do starszego szczeniaka i obwąchała go.
-Co to dzień przygarnięcia malców?
-Nie...-mruknąłem spoglądając na zabójców- Co to ma być?
-No ten ten tegest...
Warknąłem, co oni sobie myśleli  to było male wilcze, które potrzebowało jeszcze matki by przetrwać  Warknąłem zły widząc jak zniżyli łby przede mną.
-Co mu jest?
-Złamał łapę....
-Ja sie tym zajmę-usłyszałem głos Elven która stała zza mną  wzięła malca w pysk i poszła do siebie; znała sie na tym, lecznictwo i takie drobiazgi to nic.
Spojrzałem na Haresa i Axela.
-Załatwione?
-Tak, nie ma świadków...
-Po za jednym-mruknąłem po czym pozwoliłem im iśc, widząc jak teatralnie Elektrrika zarzuca ogonem przed Haresem; przekręciłem oczami słysząc po chwili Glimmer.
-Ja się nim zajmę Saturnie-obwąchała go- W naszej norze jest dużo miejsca, a przy okazji będzie mógł pobawić się z Luną...
-Dobrze, powierzam go tobie....
-Tamtego też mogę...
-Najpierw trzeba zobaczyć czy przeżyje... -westchnąłem i usiadłem na skarpie, kładąc pysk na łapach, byłem znużony dzisiejszym dniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz