Jak zwykle, w słoneczne dni, siedziałem w swej ciemnej
grocie. Powoli miałem tego dość i chodziłem w tę i z powrotem po jaskini,
szurając pazurami po skalnym podłożu, które wydawało nieprzyjemne dla ucha
dźwięki. Mi one nie przeszkadzały,wręcz przeciwnie. Przysłuchiwałem się tym
straszliwym jękom, jakby były najpiękniejszą melodią. Nagle, do mojej jaskini,
wbiegła Arya
- Możesz przestać szurać tymi pazurami o skały. Aż uszy
więdną.
Wykrzyknęła z wyrzutem, marszcząc brwi.Uśmiechnąłem się
złośliwie i przejechałem pazurem po skalnej ścianie. Głośny, skrzekliwy jęk
rozszedł się po jaskini. Wadera natychmiast się skrzywiła, zamykając oczy.
- Przestań ! To okropne.
- Jak dla kogo…
Mruknąłem, podchodząc do leży.Wskoczyłem na miękki mech i
złapałem w łapę obszerną książkę.Moją kolekcję technik zabijania.
- Jeśli niczego nie potrzebujesz to wybacz ale mam coś do
roboty.
Przegoniłem ją łapa, otwierając księgę nosem.
Wadera wyszła z jaskini z cichym prychnięciem. Zaśmiałem się
pod nosem, przewracając kartki. Dopiero teraz ujrzałem, że coś jest włożone w
księdze. Uchyliłem ją w miejscu, gdzie, jak się okazało, była biała koperta. W
środku był jakiś przedmiot i list, bodajże. Zaciekawiony złapałem ją w zęby i
delikatnie otworzyłem, przecinając brzeg pazurem. Z wnętrza koperty wypadł
medalion. Mały, czarny kamyk związany kawałkiem drutu i zawieszony na
rzemieniu. Spojrzałem na niego, po czym przeniosłem wzrok na kopertę. W środku
było coś jeszcze. Wysunąłem z wnętrza koperty to coś i zamarłem. Tym czymś
okazało się zdjęcie. Moje zdjęcie, jeszcze przed odejściem. Mnie, moje
siostry,nastoletnią waderę o pięknej, lśniącej , czarnej sierści i fiołkowych
oczach.Moja była... Leżeliśmy wśród wysokiej trawy, w blasku księżyca. Łeb
miałem położony na łapach i wpatrywałem się z uśmiechem, teraz w siebie, a
wtedy…Wpatrywałem się w mojego przyjaciela. Doskonale pamiętałem tamtą noc.
Spędziliśmy ją poza domem. Właśnie na tej polanie… Westchnąłem w duchu.
To bez znaczenia, wspomnienia nie przywrócą mu życia, więc
po co rozdrapywać stare rany ?
Wiesz, jako mój drogi „ja” mógłbyś mnie wesprzeć.
A po co ? Przecież nie masz uczuć….
Zamknij się !
Sam się zamknij.
Masz szczęście, że jesteś mną, bo bym Ci rozkwasił tą jadaczkę
!
Moja druga osobowość już się nie odezwała. Popatrzałem na
kamień i z cichym warknięciem strąciłem go z posłania. Kamyk spadł z cichym
stukotem na skalne podłoże i potoczył się pod ścianę. Sapnąłem przez zęby i
zerknąłem na teraźniejszego siebie. Schowałem zdjęcie do księgi i zamknąłem ją
z trzaskiem. Rzuciłem księgą o ścianę, a ta rozsypała się po jaskini. Usiadłem
na posłaniu. Moje barki drżały, starając się powstrzymać atak złości. Mimo
wszystko kilka krwawych wspomnień powróciło do mojej głowy. Usunąłem je szybko
i ignorując fakt, iż słońce dopiero zachodzi, wybiegłem z groty. Wybiegając zza
skał, wpadłem na Picallo, potrącając go. Zeskoczyłem z niego z cichym ‘sory’ i
pobiegłem przed siebie, zostawiając go w osłupieniu. Przedzierałem się przez chaszcze,
unikając kolejnych przeszkód. W sumie nie wiedziałem, czemu biegłem…Chciałem
uciec ? Lecz przed czym ? Przed wspomnieniami ? Ktoś kiedyś mi powiedział, że
przed nimi nie da się uciec…Chyba, że się zabiję…Odgoniłem od siebie myśli, nie
przerywając miarowego biegu. W końcu się zatrzymałem. Znalazłem się na
polanie.Położyłem się ciężko na ziemi, a suche liście zaszeleściły pod moim
cielskiem. Nikogo nie było więc wstałem gwałtownie uderzając o drzewo łapą tak
że została na niejj rysa.Uspokoiłem się i jak co każdy wieczór zaśpiewałem
pieśń.Opowiadała o historii watahy z niemiłym zakończeniem.Mój jednak śpiew
rozumiały tylko wilki cienia...HHHOOOOUUUUHHHHOOO!!Nagle z krzaków
wyszła...Elektrika!Przysłuchiwała się mojemu głosowi.Zorientowałem się że mnie
obserwuje dopiero gdy zaszeleściła suchymi liśćmi...
(Elektriko dokończ)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz