wtorek, 29 stycznia 2013

Od Haresa-Nienawiść...


Hrrr..Niech go szlag trafi!Z trudem panuje nad sobą.Nami jeszcze nigdy nie widziała nie widziała mnie w takiej furii.Zdaje sobie sprawę z niebezpieczeństwa więc odsunęła się nieco.Miałem tylko jedną wspólną myśl z moją złą stroną,,Zabić intruza"Jak on w ogóle śmiał to zaproponować!Oddychałem ciężko warcząc w jednym miejscu.Nikt poza moją siostrą nie wiedział co się dzieje.Odwróciłem się w kierunku w którym poszła ta dwójka gdy usłyszałem głos Nami a po chwili ktoś się na mnie rzucił.Byłem w takiej furii że nie patrząc a nic po prostu zrzuciłem napastnika.Odwróciłem się wściekły.
-Uspokój się Hares!
Krzyknął Saturn próbując mnie przytrzymać.Nie udało się.
-Ja mam się uspokoić?!Elektrika jest moja a ten...Mam ochotę go rozszarpać!
Wrzasnąłem już nieco spokojniej.
-Ona nie jest tego warta!Przez cały czas tylko cię rani!Chcesz zepsuć sobie życie z powodu wilczycy?Skoro nie powiedziała ci ,,tak"to zrezygnuj.Przecież jej nie kochasz.
-Wybaczcie..Muszę się jakoś wyładować.Jak by w naszej kryjówce znalazło się nadmiar martwych zwierząt to będzie wiadomo że to ja.
Powiedziałem i pobiegłem ile sił w łapach do lasu.Nie mogłem przeboleć że...Że mnie zdradza!To ja staram się ją zaspokajać,spędzać z nią dużo czasu a ona?Skoro tak stawia sprawę to proszę bardzo.Jest przecież jeszcze kilka samic w sforze prawda?Myśląc o tym nawet nie zauważyłem kiedy znalazłem się na innych terenach a tereny łowieckie nagle zaczęły płonąć!Nie!Ja ich nie podpaliłem..To zasadzka!Zacząłem krążyć w tę i z powrotem,na próżno szukając ucieczki.Byłem okrążony przez las który płonął.Jedyny plus to taki że te tereny dzieli ogromna polana która zatrzyma rozprzestrzenianie się ognia.Watasze nic nie będzie ale ja...Zginę w tym miejscu.
-Heehee.No proszę.Zabójca stał się ofiarą?
Spojrzałem w górę skąd dochodził głos.Na niebie latał jakiś wilk ale bez skrzydeł!Jak to możliwe?
-Ty!..Kim ty właściwe jesteś?!Dlaczego to robisz?!
Zapytałem na nowo wściekły rozpoznając go.To jego widziałem w przeszłości Emily!
-Nie twój interes..Może kiedyś się dowiesz.Teraz nie zginiesz bo mam co do ciebie pewne plany.To co robisz i mówisz mnie fascynuje.Jesteś wyjątkowy i dlatego dostąpisz zaszczytu mojej łaski.
-Po co otrułeś Emily?!Spieprzyłeś mi całe życie!
Rzuciłem kulą ognia ale wilk zrobił unik.
-W swoim czasie..Haresie...Jesteś kluczowym punktem w tej układance dlatego będziesz żył.
-O czym ty mówisz!?
Zapytałem zdezorientowany tymi jego zagadkami.
-Już niedługo..
Powiedział samiec i zniknął!
-Co niedługo?Czekaj!
-Stanie się to co ma się stać gdy będziesz gotów.
Nie wiedziałem co się ze mną dzieje.Moja moc sama wytworzyła pchnięcie.Ogień zmienił kierunek!
-Ty przeżyjesz ale wataha z północy nie.Będzie miła zabawa
-Nie dopuszczę do tego
Pobiegłem ile sił w łapach wprost w ogień.Skóra mnie parzyła ale nie przejmowałem się tym.Dostrzegłem po drugiej stronie jakieś wilki.Patrzyły na płonący las ze strachem.Nagle coś zaświtało mi w głowie.Wskoczyłem między największe basiory i szybko jak strzała przedstawiłem siebie,powód pożaru i mój plan.
-Mamy zniszczyć pół lasu?!Zwariowałeś?
Wrzasnął niepewnie basior patrząc na mnie jak na wariata.
-Albo to albo ogień spali cały las!
Alfa tej watahy spojrzał na innych.Ci czekali gotowi przy drzewach.
-Jeśli twój plan się nie powiedzie osobiście cię rozszarpie!Zniszczyć las!
Wilki w jednym momencie zaczęli używać swoich mocy.Układali drzewa w jednym miejscu.To nie wystarczy...Może..Nie jestem w tym zbyt dobry ale..Skupiłem się w sobie i kulę ognia wyrzuciłem tak wysoko w górę jak się tylko.Jeszcze chwila..Jest udał się!Chmury przesłoniły niebo a po chwili zaczął padać deszcz!Ogień przygasł a chwilę później już go nie było...Byłem wycieńczony,głodny i ranny.Gdy alfa podszedł do mnie powiedział aż nad to pocieszające słowa.
-Dziękujemy za pomoc.Nie wytneliśmy aż tak dużo lasu dzięki temu że sprowadziłeś deszcz.Możesz śmiało wracać do domu i powiedzieć swojemu alfie..Że w razie potrzeby może na nas liczyć.
Samiec spojrzał uśmiechnięty na wyłaniające się słońce
-Ale czemu on nie może zostać?Jest zmęczony i potrzebuje solidnej opieki medycznej.
-Nic mi nie będzie.W watasze mam aż dwie pielęgniarki w tym moją siostrę.
Powiedziałem i odwróciłem się gotów do drogi.Co prawda że rany mi spuchły wywołując potworny ból ale nie przejmowałem się ty.Wszystko mnie piekło!
-W takim razie powodzenie.
-Do zobaczenia!
Powiedziałem i biegiem w stronę watahy.Przy samej granicy stało się coś złego.Poczułem tylko jak ktoś się na mnie rzuca.To ten zabójca!Straciłem przytomność gdy przewracaliśmy się stromym zboczem...

C.D.N(Drugą część doślę później)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz