Spojrzałam na samicę nieco zdziwiona.Kto w taką pogodę i w czasie rui wychodzi na zewnątrz by zapolować?W naszym schowku nie brakuje porzywienia ale ucieszyłam się ze świeżego mięsa.Mój pusty brzuch zaczął się domagać swoich potrzeb.Pokiwałam więc głową a Durgi przytargała z kąta jelenia.Ślinka mi poleciała na ten widok.Zjadłyśmy tyle ile mogłyśmy a resztę zostawiłyśmy na potem.Nagle usłyszeliśmy podniesione głosy.Wystraszone wyszłyśmy by sprawdzić co się dzieje.Oniemiałam gdy usłyszałam słowa Elven
-Odchodzę...Saturnie ja...Nam się nie ułoży.Dlatego proszę nie zatrzymuj mnie..
Powiedziała i pognała w stronę lasu.Saturn patrzył za nią przygnębiony ale nie ruszył się z miejsca tylko poszedł prosto do swojej jaskini.Wróciłyśmy z Durgą do środka ale postanowiłyśmy tą sytuację wyjaśnić kiedy indziej...Spojrzałam na zewnątrz.Pogoda była niedowytrzymania.Lało i lało a pioruny raz po raz trzaskały jasne promienie na granatowym niebie.Nie było gwiazd tylko czarność i gwałtowne błyski.Gawędziłyśmy na wszystkie możliwe tematy.Świetnie się dogadywałyśmy,mam przeczucie że się zaprzyjaźnimy.Czułam się świetnie w jej towarzystwie gdy nagle...Poczułam straszny ból głowy.Zazęłam się pocić i gwałtownie oddychać.Durgi wystraszyła się i od razu chciała zawołać Saturna i Haresa ale ją powstrzymałam.Znam dobrze te objawy.Ale o kogo może chodzić?Zamknęłam oczy i momentalnie zobaczyłam...Swoją młodszą siostrę przygniecioną przez drzewo!Wybiegłam szybko z groty rzucając tylko kilka słów.
-Nie martw się.Nie mów nic Saturnowi!
Biegłam koło grot nie zważając na ulewę.Wbiegłam jak szalona do jednej z grot gdzie był Hares.Też to wyczuł co nie było przypatkowe.
-Co się dzieje Nami?!
Zapytała przestraszona Elektrika patrząc to na jedno to na drugie
-Hares musimy się śpieszyć.Kiüna jest w niebezpieczeństwie!
Krzyknęłam łapiąc głęboki wdech.
-Co? Gdzie ona jest!?
Wilk natychmiast wstał i zaczął chodzić w tę i z powrotem.
-Gdzieś w lesie.Drzewo ją przygniotło i zaraz może stracić życie!
-Boże!Co robić?..Hrrr..Biorę Larissę i Axela i wyruszamy.Kochanie powiedz o wszystkim Saturnowi.Wyruszamy na misję ratunkową.Naszej młodszej siostrze grozi śmierć.Nie mogę do tego dopuścić.
Powiedział Hares wybiegając z groty.Zawył donośnym głosem zwołując zabójców.Czekaliśmy chwilę aż przyjdą.Wycie zaalarmowało większość watahy.Wszyscy obserwowali nas zaciekawieni co się stało.
-Hares co jest?Atakują nas?
Zapytał Axel przygotowany do walki.Jego nastawienie spodobało mi się.
-Nie to nie to.Potrzebuje waszej pomocy.Nasza siostra jest w opałach.Drzewo ją przygniotło w lesie.Nie wiemy gdzie dokładnie.Udało nam się dowiedzieć że gdzieś na północy.
Powiedziałam szybko patrząc na biegnącą ku nam Larissę.
-Las jest wielki a pogoda coraz bardziej się pogarsza.To nie jest bezpieczne.
Oznajmił Hypolis patrząc zaniepokojonym wzrokiem na Larissę.Z tego co wiem poczuł do niej miętkę.
-Jeśli wyruszy cała wataha to ktoś może zginąć.My jesteśmy zabójcami.Poza tym nie narażę na śmierć innych.Biorę was bo wiem że sobie poradzicie.Jesteście w tym najlepsi.
Hares spojrzał na tą dwójkę wymownie.Jest dowódcą więc dziwię się że nie powiedział że to polecenie.Mój brat jednak nie jest taki.Lubi dawać rozkazy ale w tedy gdy trzeba.Teraz sytuacjia wymaga ich chęci...
-Dla mnie to nic trudnego.Poćwiczę sobie przy okazji.Wchodzę.
Powiedziała Larissa z prychnięciem odrzucając swoje mokre włosy
-Szanuję cię Hares.Tam gdzie ty,tam i ja.
Oznajmił Axel uśmiechając się zadziornie .Nagle zobaczyłam idącego w naszą stronę Saturna.
-Co tu się dzieje?
Zapytał alfa obserwując to zebranie.Szybko wyjaśniłam mu w czym rzecz.Samiec wyglądał na zmęczonego.Nie dziwiłam mu się.
-To niebezpieczne ale zezwalam wam na to.
Powiedział do Haresa z niepewną miną.
-Hares.Do twojej załogi dochodzą nowe zabójczynie.Przetestuj je przy okazji.
Oznajmił Saturn wskazując na wadery.Jedna wstała i podeszła do Axela mrużąc przy tym oczy.Samiec zarumienił się gdy jej ogon owinął się wokół jego pyska.Był podniecony.Druga zaś usiadła obok Haresa obserwując jego posturę.Pewnie oceniała jego siłę..
-Spoko.Nie przejmuj się.Wszystko wyjaśnię po drodzę.
Powiedziałam hichocząc z jego miny.
-Słuchajcie się go.Hares dowodzi zabójcami i lepiej by nikt mu się nie nawinął pod ogon bo będzie z wami krucho.
Oznajmiła Larissa śmiejąc się głośno.Robiła przy tym śmieszne miny.
-Hahaha bardzo śmieszne.Będę miał na uwadzę twoje słowa.
Wilczyca momentalnie usiadła jak na boczność i przestała się śmiać.Zamiast tego uśmiechała się zadziornie pokazując swoje kiełki
-Nami ty zostań.Jesteś lekarzem i potrzebujemy cię na miejscu.
Wtrącił się Saturn zatrzymując mnie gdy chciałam ruszyć za Haresem
-Ale...
-Żadnych ale.Zostajesz.Saturn ma rację...Spokojnie.Sprowadzę ją do watahy.
Powiedział mój brat tuląc mnie do siebie.Dałam mu za to rodzinnego kuksańca.
-No dobrze...Powodzenia.
Hares porzegnał się jeszcze z Elektriką i wraz z pozostałymi wbiegli w las.Widziałam przez chwilę ich sylwetki gdy piorun rozjaśnił niebo.Wszyscy wrócili do grot.Obejrzałam się za alfą i zobaczyłam że idzie z podkulonym ogonem.Zauwazyłam że dziwnie patrzył na larissę gdy ta robiła zabawne miny.Teraz kiedy nie ma Elven jestem jedynym medykiem...Poszłam z powrotem do jaskini Durgi.Czekała na mnie cała przemoczona od deszczu.Położyliśmy się i czekałyśmy na powrót grupy ratoniczej.Oby Kiünie nic nie było.
C.D.N(Niech grupa ratownicza dokończy)
-Odchodzę...Saturnie ja...Nam się nie ułoży.Dlatego proszę nie zatrzymuj mnie..
Powiedziała i pognała w stronę lasu.Saturn patrzył za nią przygnębiony ale nie ruszył się z miejsca tylko poszedł prosto do swojej jaskini.Wróciłyśmy z Durgą do środka ale postanowiłyśmy tą sytuację wyjaśnić kiedy indziej...Spojrzałam na zewnątrz.Pogoda była niedowytrzymania.Lało i lało a pioruny raz po raz trzaskały jasne promienie na granatowym niebie.Nie było gwiazd tylko czarność i gwałtowne błyski.Gawędziłyśmy na wszystkie możliwe tematy.Świetnie się dogadywałyśmy,mam przeczucie że się zaprzyjaźnimy.Czułam się świetnie w jej towarzystwie gdy nagle...Poczułam straszny ból głowy.Zazęłam się pocić i gwałtownie oddychać.Durgi wystraszyła się i od razu chciała zawołać Saturna i Haresa ale ją powstrzymałam.Znam dobrze te objawy.Ale o kogo może chodzić?Zamknęłam oczy i momentalnie zobaczyłam...Swoją młodszą siostrę przygniecioną przez drzewo!Wybiegłam szybko z groty rzucając tylko kilka słów.
-Nie martw się.Nie mów nic Saturnowi!
Biegłam koło grot nie zważając na ulewę.Wbiegłam jak szalona do jednej z grot gdzie był Hares.Też to wyczuł co nie było przypatkowe.
-Co się dzieje Nami?!
Zapytała przestraszona Elektrika patrząc to na jedno to na drugie
-Hares musimy się śpieszyć.Kiüna jest w niebezpieczeństwie!
Krzyknęłam łapiąc głęboki wdech.
-Co? Gdzie ona jest!?
Wilk natychmiast wstał i zaczął chodzić w tę i z powrotem.
-Gdzieś w lesie.Drzewo ją przygniotło i zaraz może stracić życie!
-Boże!Co robić?..Hrrr..Biorę Larissę i Axela i wyruszamy.Kochanie powiedz o wszystkim Saturnowi.Wyruszamy na misję ratunkową.Naszej młodszej siostrze grozi śmierć.Nie mogę do tego dopuścić.
Powiedział Hares wybiegając z groty.Zawył donośnym głosem zwołując zabójców.Czekaliśmy chwilę aż przyjdą.Wycie zaalarmowało większość watahy.Wszyscy obserwowali nas zaciekawieni co się stało.
-Hares co jest?Atakują nas?
Zapytał Axel przygotowany do walki.Jego nastawienie spodobało mi się.
-Nie to nie to.Potrzebuje waszej pomocy.Nasza siostra jest w opałach.Drzewo ją przygniotło w lesie.Nie wiemy gdzie dokładnie.Udało nam się dowiedzieć że gdzieś na północy.
Powiedziałam szybko patrząc na biegnącą ku nam Larissę.
-Las jest wielki a pogoda coraz bardziej się pogarsza.To nie jest bezpieczne.
Oznajmił Hypolis patrząc zaniepokojonym wzrokiem na Larissę.Z tego co wiem poczuł do niej miętkę.
-Jeśli wyruszy cała wataha to ktoś może zginąć.My jesteśmy zabójcami.Poza tym nie narażę na śmierć innych.Biorę was bo wiem że sobie poradzicie.Jesteście w tym najlepsi.
Hares spojrzał na tą dwójkę wymownie.Jest dowódcą więc dziwię się że nie powiedział że to polecenie.Mój brat jednak nie jest taki.Lubi dawać rozkazy ale w tedy gdy trzeba.Teraz sytuacjia wymaga ich chęci...
-Dla mnie to nic trudnego.Poćwiczę sobie przy okazji.Wchodzę.
Powiedziała Larissa z prychnięciem odrzucając swoje mokre włosy
-Szanuję cię Hares.Tam gdzie ty,tam i ja.
Oznajmił Axel uśmiechając się zadziornie .Nagle zobaczyłam idącego w naszą stronę Saturna.
-Co tu się dzieje?
Zapytał alfa obserwując to zebranie.Szybko wyjaśniłam mu w czym rzecz.Samiec wyglądał na zmęczonego.Nie dziwiłam mu się.
-To niebezpieczne ale zezwalam wam na to.
Powiedział do Haresa z niepewną miną.
-Hares.Do twojej załogi dochodzą nowe zabójczynie.Przetestuj je przy okazji.
Oznajmił Saturn wskazując na wadery.Jedna wstała i podeszła do Axela mrużąc przy tym oczy.Samiec zarumienił się gdy jej ogon owinął się wokół jego pyska.Był podniecony.Druga zaś usiadła obok Haresa obserwując jego posturę.Pewnie oceniała jego siłę..
-Spoko.Nie przejmuj się.Wszystko wyjaśnię po drodzę.
Powiedziałam hichocząc z jego miny.
-Słuchajcie się go.Hares dowodzi zabójcami i lepiej by nikt mu się nie nawinął pod ogon bo będzie z wami krucho.
Oznajmiła Larissa śmiejąc się głośno.Robiła przy tym śmieszne miny.
-Hahaha bardzo śmieszne.Będę miał na uwadzę twoje słowa.
Wilczyca momentalnie usiadła jak na boczność i przestała się śmiać.Zamiast tego uśmiechała się zadziornie pokazując swoje kiełki
-Nami ty zostań.Jesteś lekarzem i potrzebujemy cię na miejscu.
Wtrącił się Saturn zatrzymując mnie gdy chciałam ruszyć za Haresem
-Ale...
-Żadnych ale.Zostajesz.Saturn ma rację...Spokojnie.Sprowadzę ją do watahy.
Powiedział mój brat tuląc mnie do siebie.Dałam mu za to rodzinnego kuksańca.
-No dobrze...Powodzenia.
Hares porzegnał się jeszcze z Elektriką i wraz z pozostałymi wbiegli w las.Widziałam przez chwilę ich sylwetki gdy piorun rozjaśnił niebo.Wszyscy wrócili do grot.Obejrzałam się za alfą i zobaczyłam że idzie z podkulonym ogonem.Zauwazyłam że dziwnie patrzył na larissę gdy ta robiła zabawne miny.Teraz kiedy nie ma Elven jestem jedynym medykiem...Poszłam z powrotem do jaskini Durgi.Czekała na mnie cała przemoczona od deszczu.Położyliśmy się i czekałyśmy na powrót grupy ratoniczej.Oby Kiünie nic nie było.
C.D.N(Niech grupa ratownicza dokończy)